Podobnie jak legenda o Błękitnym świecie, bestie, które pilnują przejścia między nim a światem ludzi, również są wytworami wyobraźni M. Nighta Shyamalana. „Świetnie było stworzyć coś zupełnie nowego, co nie pochodzi od niczego innego” – mówi. – „Musiałem wymyślić, jak takie istoty mogą żyć swobodnie, a my ich nie zauważamy i nie wiemy o ich istnieniu. Za podstawę przyjąłem więc drzewa i trawę”.
Shyamalan zaprosił do współpracy projektanta potworów i ilustratora, Marka „Crasha” McCreery’ego (Osada, Piraci z Karaibów: Klątwa Czarnej Perły, Van Helsing), gdy przygotowywał drugi projekt scenariusza. „Crash to niezwykle błyskotliwy facet, któremu bezgranicznie ufam” – mówi Shyamalan. – „Wiele jego rysunków wpłynęło na mnie naprawdę inspirująco, zarówno podczas pracy nad scenariuszem, jak i podczas zdjęć do filmu. Jego rysunki powiesiliśmy w montażowni, żeby przypominały nam o pięknie, przerażającym charakterze i wrażeniach, jakie staraliśmy się stworzyć”.
Choć mieszkańcy bloku tego nie wiedzą, na niezmierzonej łące tuż przy Lagunie. mieszka Scrunt, dzika i budząca grozę bestia, której zadaniem jest uniemożliwianie narfom, takim jak Story, swobodnego poruszania się po świecie ludzi i powrotu do domu. Z jego grzbietu sterczą ostre źdźbła trawy, które pomagają Scruntowi maskować się na łące. Nawet lekkie draśnięcie Scrunta zakaża ciało jego zdobyczy śmiertelną trucizną zwaną Kii, która powoli wysysa życie z ofiary.
„Szalenie spodobał mi się pomysł Nighta, by bestia mogła położyć się w trawie i w ten sposób zupełnie zniknąć z oczu” – mówi McCreery. – „W Scruncie tkwi brutalna dzikość, ale nam w równym stopniu zależało na oddaniu jego specyficznej, skoncentrowanej inteligencji. Nie jest to bestia, która na ślepo roztrzaskuje drzwi. Jest bardzo sprytna i podstępna”.
Jedynym, czego boi się Scrunt, są Tartutiki, trzy podobne do małp stwory, które wspólnie tworzą niezwyciężoną siłę utrzymującą porządek w Błękitnym świecie. „Te trzy istoty są tak złe, że zabiły rodziców w dniu swych narodzin” – mówi Shyamalan o tej nieustraszonej trójce, której wygląd przypominający korę drzewa i gałęzie umożliwia ukrywanie się na drzewach. – „Strach przed Tartutikami pomagał przez wieki przestrzegać praw Błękitnego świata. Żadna żyjąca istota nie widziała Tartutików, ponieważ gdyby je zobaczyła, oznaczałoby to złamanie prawa i rychłą śmierć”.
Wielki Eatlon służy najwyższemu dobru Błękitnego świata – i naszego. Ta majestatyczna istota, której rozpiętość skrzydeł wynosi
Wszystkie te niezwykłe stworzenia ożywiono w filmie dzięki połączeniu praktycznych efektów specjalnych i grafiki komputerowej. Spółka zajmująca się ożywianiem potworów w filmach, Spectral Motion Inc., opracowała trójwymiarowe, animatroniczne wersje Scrunta i Tartutików, które wykorzystano podczas kręcenia zdjęć. Elektroniczne wnętrze tych stworzeń umieszczono w aluminiowej obudowie, którą następnie uszczelniono, by zabezpieczyć elektronikę przed deszczem padającym w wielu scenach filmu, a na koniec pokryto ją skórą z lateksowej pianki.
W pełni sprawne Scrunty umiały chodzić, biegać i przybierać wiele wyrazów pyska – dzięki wspólnym wysiłkom zespołu lalkarzy ze Spectral Motion, którzy w grupie od czterech do sześciu obsługiwali konsolę komputerową i piloty zdalnego sterowania. Liczba lalkarzy operujących Scruntem zależała od złożoności ujęcia i akcji opisanej w scenariuszu Shyamalana. Za każdym razem jeden lalkarz był odpowiedzialny za uszy, drugi za pysk, trzeci za oczy, a czwarty kontrolował komputerowo ogólne ruchy ciała bestii.
Tartutików grało trzech aktorów – każdy miał na sobie odpowiedni strój, stopy, dłonie i mechaniczną głowę obsługiwaną przez dwóch lalkarzy. Stroje były odlane z pianki lateksowej, a skóra przypominająca gałęzie drzewa była ręcznie formowana z podgrzanych plastikowych rurek.
Firma Spectral Motion zaprojektowała także i stworzyła protezy, dzięki którym Freddy Rodriguez mógł przeobrazić się w Reggie’ego, nierówno zbudowanego kulturystę, którego prawe ramię i noga były większe o prawie
Nieziemskiego i na wskroś eleganckiego Wielkiego Eatlona zaprojektował Crash McCreery, a ożywiła go już na etapie postprodukcji firma ILM, zajmująca się innowacyjnymi efektami wizualnymi, która także wykonała cyfrowe poprawki w sekwencjach ze Scruntem i Tartutikami. „Bardzo przyjemnie pracuje mi się z ILM” – mówi Shyamalan. – „Kiedy miałem siedem lat, obejrzałem Gwiezdne wojny i zdumiało mnie to, co zrobiła firma ILM. Możliwość współpracy z nimi przy Kobiecie w błękitnej wodzie sprawia wrażenie, jakbym zatoczył w życiu koło – to wspaniałe”.